Bycie „zwinnym” najzwyczajniej na świecie opłaca się. Można uniknąć rozczarowania, „konsekwentnego” brnięcia, gdy wiadomo już, że wcześniejsza decyzja nie była trafna. Zwinność przyda się zarówno w biznesie, jak i w trakcie biegu półmaratońskiego…
Miałem okazję wziąć udział w biegu półmaratońskim w Krakowie. Nie był to mój pierwszy start na tym dystansie więc wiedziałem z czym się to wiąże.
Tego dnia pogoda była super na spacer, ale na start raczej już nie. Za ciepło. Miałem swój cel dotyczący czasu ukończenia biegu, mniej więcej w okolicach swojego rekordu życiowego. Mimo wyczerpującego tygodnia poprzedzającego start wziąłem również poprawkę i na ten fakt.
Bieg rozpocząłem w planowanym tempie i dałem radę utrzymywać go do 11 kilometra. Poczułem większe zmęczenie i wtedy doszedłem do wniosku, że tempo jest za wysokie i nie mam szans go utrzymać. Nie tego dnia. Zwolniłem. Ponieważ pierwotny plan stał się nieaktualny postanowiłem dokończyć bieg wolniej. Od razu zacząłem analizować co zrobiłem nie tak i co muszę poprawić w kolejnym biegu. Krótko mówiąc: retrospektywa.
To co zobaczyłem pod koniec dystansu było dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Bardzo wielu zawodników potrzebowało pomocy ratowników medycznych, niektórzy próbowali dokończyć zawody, ale to stanowczo nie był już bieg. Mieli blade twarze, byli na granicy utraty przytomności. Zadałem sobie pytanie: po co ryzykują zdrowie, gdy wiadomo, że nie mają najmniejszej szansy?
Bądź zwinny albo przegrasz…